Obudził mnie przenikliwy chłód beznamiętnie ocierający się
o moje stopy. Zadrżałam i otworzyłam oczy. Noc minęła mi bez większych
rewelacji, byłam zbyt zmęczona na sny. Nie miałam ochoty wygrzebywać się spod
ciepłej kołdry, zimno wypełzające spomiędzy uszczelnień w oknie skutecznie mnie
do tego zniechęcało. Po zaciekłej bitwie z myślami w końcu zwlekłam się z łóżka
i powędrowałam prosto do łazienki.
Niechętnie spojrzałam w lustro, a to, co tam zobaczyłam ani
trochę mnie nie pocieszyło. Ciemne worki pod oczami bardzo odznaczały się na
bladej cerze. Westchnęłam na wspomnienie treningu i jęknęłam żałośnie, bo
wiedziałam, że dziś znów mnie to czeka. Byłam ogromnie wdzięczna Nekomacie, że
zechciał mnie uczyć. Jednak praca nad postawą któryś dzień z kolei nie była
wymarzoną wizją, rzekłabym, że wręcz arcynudną. Wiem, wiem trzeba najpierw
opanować podstawy, ale kiedy ja bym już chciała nauczyć się czegoś konkretnego.
-Nekomato? Mógłbyś mnie dziś nauczyć jakiegoś jutsu? –
Dziecinnie przeciągałam każdą sylabę, mając nadzieję, że ruszy to kociego
demona.
-Bezczelna dziewucho,
wzięłabyś się lepiej do pracy, a nie jęczysz od samego rana. Nie będę wspominał
o tym, że wczoraj nie odbyłaś treningu. Wiesz, co to oznacza?
-Nie, ale obawiam się, że zaraz się dowiem.
-Twoje
obawy są słuszne. Dziś odbędziesz dwa razy dłuższy trening. Będziesz stała na
jednej nodze powiedzmy przez pierwsze trzy godziny. Potem oczywiście jeszcze
druga. Później pochodzisz krok za krokiem, miękko odrywając stopy od podłoża
tak, aby odpowiednio naciągnąć mięśnie. O tak, właśnie tak.
-To boli.
Chcesz mnie czegoś nauczyć czy zakatować? Przecież już po półtorej godziny nie
będę czuła nogi, a co dopiero po trzech?! Sadysta!
-Życie nie
jest pobłażliwe, głupie naczynie. Myślisz, że od tak przejdziesz przez nie
bezboleśnie? Mylisz się i to bardzo. – Grobowy głos Nekomaty odbijał
się od ścian pustej sali treningowej.
–Jeśli masz zamiar zwyciężyć w wyścigu o swoją duszę musisz starać się jeszcze
bardziej, dawać z siebie więcej niż jesteś w stanie. Inaczej zginiesz, a wiatr
rozdmucha twoje prochy.
Skrzywiłam się w
paskudnym grymasie. Nie podobało mi się to, co mówił demon. Jednak zmotywowało
mnie to. Jestem taka prosta w obsłudze. Wystarczy zagrozić paroma słowami
mojemu życiu, a już kipię z determinacji. Dziarsko uniosłam jedną stopę z ziemi
i rozpoczęłam swoją karę.
***
-Dobra, starczy już ćwiczeń na postawę. Każdy
szanujący się shinobi ma własny styl, a ty jak na razie korzystasz z
podstawowych technik. Czas nauczyć się
czegoś nowego. – Dziewczyna aż podskoczyła z podniecenie. Miała już
serdecznie dość tego głupiego chodzenia po linii, wszystkich sprężystych kroków
i utrzymywania równowagi. Chciała uczyć się ciekawych jutsu, które będzie mogła
wykorzystać w walce.
-Jesteś zbyt
niecierpliwa. – Westchnął demon – Chodź,
usiądź tu. Tak tu przede mną. – Co za irytująca dziewczyna? Czy on zawsze
musi powtarzać jej dwa razy? Katsumi usadowiła się wygodnie przed Nekomatą i
intensywnie wpatrywała się w „nauczyciela”.
-Zacznij skupiać
czakrę. Musisz jej trochę skumulować byśmy mogli dojść do czegokolwiek.
-Jak to ma
mi pomóc? Poza tym, czego będziesz mnie uczył?
-Siedź cicho i
wykonuj moje rozkazy. Musimy wydobyć z ciebie twoją naturę czakry.
-Naturę
czakry? Próbowałam już to robić. Nic to nie dało. Żadna do mnie nie pasuje. To
nie ma sensu.
-Cisza! Głupia, zastanawiałaś się kiedyś, dlaczego tak jest?
– Demon uśmiechnął się paskudnie, zupełnie nie po kociemu. – Oczywiście, że się zastanawiałaś. Pamiętam
te wszystkie nieudolne próby, gdy starałaś się dopasować do którejś. Tak bardzo
pragnęłaś odnaleźć tą właściwą. Jednak bezskutecznie. Nie wiedziałaś czy to
wina tego, że nie jesteś w stanie jej rozpoznać, czy rzeczywiście żadna do
ciebie nie pasuje. Byłaś taka rozbita. – Demon zachichotał. Chociaż gdzieś
tam w głębi jego mrocznej demoniczno-kociej duszy było mu jej trochę żal. Nikt
nie zajął się dziewczyną, gdy tego potrzebowała. Nie wytłumaczył, o co chodzi z
tą całą czakrą i co powinna zrobić, żeby lepiej z niej korzystać. Może gdyby
znalazł się osobnik, który zainteresowałby się młodą kunoichi, nie byłoby jej
teraz tu. Siedziałaby bezpieczna w wiosce zamiast w dziurze pełnej mętnych
osobników, otoczona przyjaciółmi zamiast zbiegami i mordercami. Jednak jeżeliby
tak się stało nigdy nie znaleźliby się na takim etapie relacji. Nigdy nie
skontaktowałaby się z nim, a tylko dalej żyła w strachu.
-Czy mógłbyś przestać gadać? – Warknęła poirytowana.
Przymknęła powieki i złożyła dłonie w pieczęć. Wokół jej ramion i głowy
dostrzec można było delikatne pasma ciemnej granatowej czakry.
-Ja znam naturę
twojej czakry, siedzę w tobie dostatecznie długo by wiedzieć, co się tam
dzieje. – Wskazał zakręconym pazurem w jej stronę. – To jak, mam ci powiedzieć, czy robimy teścik kontrolny?
-Róbmy test.
– Wyrzekła bez zastanowienia. Nie chciała za bardzo polegać na demonie.
-Zdziwisz
się mała, to będzie coś naprawdę specjalnego. Coś tylko dla ciebie.
-Tylko dla
mnie? – Spytała zdziwiona. W oczach dziewczyny zajaśniały iskierki ekscytacji.
Nekomata
uśmiechnął się pod wąsem. Złożył razem przednie łapy, przysiadając jednocześnie
na tylnych. Spomiędzy jego pazurów poczęła wydobywać się ciemna substancja,
konsystencją przypominająca dym lub mgłę. Po chwili niepewności obca materia
zaczęła gęstnieć. Kocur formował z niej dziwne kształty. Gdy proces zakończył
się, przed Katsumi leżały niewielkie figurki symbolizujące natury czakry: wodę,
ogień, wiatr, błyskawicę i ziemię. Dziewczyna patrzyła zafascynowana na
błyszczącą kompozycję.
-Teraz – głos
demona przywrócił jej rzeczywistość – użyj
na nich czakry. Wyobraź sobie, że z twojego ciała wychodzi energia. Odrywa się
od ciebie i opada na te symbole. No już, nie mamy całego dnia na takie
niedorzeczności!
Dziewczyna
natychmiast wykonała polecenie demona. Z wyciągniętej dłoni popłynął strumień
czakry i spoczął na figurkach stworzonych przez Nekomatę. Na początku nie stało
się nic niespodziewanego. Kształty pozostały na swoim miejscu, nie wykazując
żadnych nadnaturalnych właściwości. Jednak po krótkiej chwili niektóre z nich
zajarzyły się czerwonym wewnętrznym blaskiem. Dziewczyna obserwowała to
zjawisko z niemałym zdziwieniem. Teraz ziemia, wiatr i ogień roztaczały wokół
siebie łunę, jakby ktoś rozpalał je od środka.
-Co to znaczy, Nekomato? Nic z tego nie rozumiem.
Demon westchnął z
politowaniem i podniósł swoje żółte ślepia na Katsumi.
-Te
kształty, które częściowo zmieniły kolor, zareagowały na twoją czakrę. One
odzwierciedlają jej naturę. – Dziewczyna dalej była zmieszana. Aż trzy?
Przecież ja z jedną nie byłam sobie w stanie poradzić. To jakaś pomyłka.
-To nie jest żadna
pomyłka, ty wątpliwa dziewucho. Oczywiście, jeśli chodzi o korzystanie z natur
osobno jesteś w tym beznadziejna, ale kiedy spróbujesz je połączyć, efekt
przerośnie twoje najśmielsze oczekiwania. Ciesz się głupia, jedno z twoich
martwych rodziców pozostawiło ci wspaniały prezent – kekkei genkai. – Brązowowłosa
mimowolnie otworzyła usta i rozwarła szeroko powieki. Wyglądała tak niezmiernie
głupio. Aż demon musiał prychnąć w odwodzie na jej prymitywne, ludzkie
zachowanie.
-Kekkei genkai? – Musiała to aż wypowiedzieć na głos, by
stało się materialne, by stało się, choć trochę bardziej rzeczywiste.
Rozjuszyła tym dwuogoniastego jeszcze bardziej.
-Co w tym dziwnego? –
Obruszył się.
-Jak to, co? Mieć Limit Krwi i nie wiedzieć o tym przez całe
życie? – Teraz to Katsumi wzburzyła się niezrozumieniem Nekomaty. Przecież to
proste do pojęcia, to zwykły ludzki odruch. Dlaczego on, demon, tego nie
rozumie?
On tylko prychnął,
tym razem z rozbawienia. Przez całe życie? To dobre. Jego groźne ślepia były
teraz pełne iskierek rozbawienia. Wiedział coś, czego ona nie pamiętała. Nie
chciał jej jednak nic powiedzieć. Przecież jest demonem. Złośliwym panem dusz.
Nie pomoże dziewczynie w wędrówce w poszukiwaniu prawdy, na którą się tak
głupio uparła. Nie powie jej nic, a nic. Ale nie tylko z czystej przekory,
przecież nie może jej nic powiedzieć.
Katsumi poderwała
się na nogi i ujęła się pod boki.
-Już nie ważne. – Rzuciła, ciężko wzdychając. – Powiedz mi
lepiej, co z tego wyjdzie?
-No jak to, co? Szkło.
Jesteś użytkowniczką elementu szkła.
I znów zaskoczenie w jej oczach.
Czy ta dziewczyna nie może przyjąć czegoś ze spokojem, tak po prostu,
akceptując to w całości? Przyjąć to, jakim jest bez zbędnych pytań. Nekomata
wyczekiwał tego dnia z niecierpliwością. Po chwili rysy Katsumi zaczęły się
rozjaśniać. Na jej twarzy malowała się czysta radość.
-Nigdy nie słyszałam o użytkownikach elementu szkła. Z
jakiej wioski pochodzą? – Spytała z nadzieją na uzyskanie wskazówki, co do jej
pochodzenia.
-Ja nie jestem
nauczycielem od historii. Czas zabrać się do roboty. No rusz się. Będziemy
uczyć się pierwszego jutsu. Przygotuj się na mordęgę. Dziś masz opanować co
najmniej dwa.
I uczyli się.
Przez wiele godzin Katsumi siłowała się ze swoją wewnętrzną siłą. Połączenie
natur czakry okazało się nie być prostym zadaniem. Wymagało niezwykłego
skupienia, panowania nad ilością generowanej energii i wyobrażenia sobie
efektu. To chyba było najtrudniejsze. Młoda kunoichi za nic nie była w stanie
tego zobaczyć. Przeszkadzał jej fakt, że nie wiedziała, co tak naprawdę ma
ujrzeć. Demon nie chciał dać jej żadnej wskazówki. Twierdził uparcie, że musi
dojść do tego sama, inaczej charakter jej technik pozostanie niepełny. Nie
wierzyła mu ani trochę. Na pewno tylko się z nią drażnił, chciał żeby się
męczyła.
Drobną
podpowiedzią była nazwa techniki, którą starała się opanować. Garasu no ame -
szklany deszcz, bardzo wymowne. Jednak nie tak pomocne, jak się spodziewała. Nekomata
przez długi czas jej zmagań zdołał zrugać ją niejednokrotnie. Demon nie
szczędził jej wyzwisk i przytyków. Cały czas wyrzucał, że dziewczyna jest
beztalenciem, i że cały jego trud spełznie na niczym, bo ona tego nie opanuje.
Powinna się poddać, pochylić głowę, pójść prosto do gabinetu tego całego lidera
i błagać o łaskę bezbolesnej śmierci. Jak ona niby sobie wyobraża swoją dalszą
karierę w tej podejrzanej organizacji? Bez żadnego porządnego jutsu zginie już
na pierwszej misji.
W końcu jej się
udało. Mokra i zasapana podniosła tylko głowę i spojrzała tryumfalnie na
kociego demona. Po wykonaniu kilku pieczęci, pojawiały się szklane igły, które
mogłyby być mordercze w zetknięciu z ciałem przeciwnika. Nekomata powiedział,
że tę technikę wypadałoby dopracować, by stała się skuteczniejsza. Zasugerował,
by wypełnić szklane odłamki czakrą, która będzie rozdzierała dodatkowo tkanki
wroga lub nasączyć je trucizną. Katsumi nie chciała o tym teraz słuchać.
Zregenerowała siły i chciał uczyć się czegoś nowego. Chciała poznać jak
najwięcej technik, wyobrażała sobie, że właśnie to może uczynić z niej
wspaniałą ninja.
-Nekomato, pokaż mi jeszcze coś? – Zajęczała
zniecierpliwiona dziewczyna.
-Pokazać? Przecież
już ci mówiłem, że ja nie wykonuję tego typu technik. To twoje kekkei genkai, a
ja jestem w stanie udzielić ci kilku rad, bo zetknąłem się z użytkownikami tego
elementu.
-Kiedy to było? Kiedy się z nimi zetknąłeś? Czy to duży
klan?
-Duży? Jesteś
ostatnią użytkowniczką. Wszyscy umarli. Zostałaś już tylko ty. – W głowie
Katsumi huczały słowa, których demon nie wypowiedział, ale które miał na pewno
na myśli. Zostałam sama, jak zwykle sama. Szybko jednak odrzuciła to od siebie,
nie chciała się rozproszyć.
-Powiedz, co jeszcze mogę zrobić?
-Przejdźmy do
konkretów. Rzucę cię teraz na głęboką wodę. Natura szkła jest czakrą twórczą,
służy do materializowania przedmiotów, broni, klonów, a czasem nawet elementów
ochronnych, jak szklana zbroja. Nie jest to jednak łatwe. Wymaga ogromnego
skupienia i wyobraźni. Uczyłem cię poprawnej postawy szermierczej i tego jak
się poruszać. Teraz zdradzę ci, dlaczego. Ze szkła masz stworzyć sobie broń.
Musisz nauczyć się ją kształtować. Ma być trwała i ostra, jak nic, z czym się
zetknęłaś. Szkło bywa kruche, jednak odpowiednio wyważone i wysycone energią
użytkownika, staje się niemal niezniszczalne.
Dziewczyna poczuła
dziwny dreszcz, który przebiegł jej całe ciało. Coś w jej wnętrzu szeptało, co
powinna zrobić. Nagle poczuła, że tak naprawdę to całe użytkowanie szkła ma we
krwi, że jest proste i nie przynosi jej trudności. Wstała, jak w transie,
oczarowana ideą stworzenia miecza, miecza, który będzie należał do niej.
Wykonany przez nią i tylko przez nią używany. Wspaniała więź wydawała się być
niemal nieprzyzwoita.
Katsumi nie musiał
składać rąk w pieczęcie, skupiła się tylko i przymknęła powieki. W jej dłoni
zaczął formować się miecz. Długa półprzejrzysta katana z matowego szkła.
Chwyciła ją machinalnie, jak gdyby robiła to już milion razy. Broń leżała jej
idealnie. Zamachnęła się raz i drugi. Przepełniała ją radość i taki dziwny spokój.
Zakręciła młynka i wykonała wypad. Potem cięła kukłę stojącą nieopodal. Manekin
doznał głębokiego cięcia przez środek piersi. Dziewczyna zaśmiała się.
Nagle zakręciło
jej się w głowie. Opadła na kolana. Zdenerwowany demon szybko rzucił na nią swoim
żółtym ślepiem. Z prawej dziurki nosa dziewczyny spływała szybko gęsta czerwona
krew. Kunoichi pochyliła głowę do dołu i ścisnęła skrzydełka nosa. Nekomata nerwowo podrygiwał ogonami.
-To z przemęczenia. – Dziewczyna uśmiechnęła się. – Po
prostu długo już ćwiczymy.
Tylko
przemęczenia, co? Myślał demon. A jednak nie udało im się tego uniknąć.
***
Czułam się już
naprawdę półmartwa. Trening trwał jakąś nieboską liczbę godzin, nie dziwne, że
przeciążyłam się. Wypuszczając głośno powietrze z płuc, ułożyłam się na twardej
drewnianej podłodze.
-I, co teraz? – Zagadnęłam.
-Jak to, co? Teraz
idziesz odpocząć i załatwić inne ludzkie sprawy, a jutro znów trenujemy.
-Jak długo będę musiała ćwiczyć, by osiągnąć poziom ninja z
Akatsuki?
-To zależy wyłącznie
od ciebie. Im więcej będziesz poświęcała czasu na trening, tym szybciej
będziesz się doskonaliła. Jednak siła to nie wszystko. – Podniosłam się na
łokciach i spojrzałam na demona pytająco. – Nie
wygrasz samymi zdolnościami i siłą. Potrzebne jest doświadczenie i intuicja.
Jednak uratować może cię wiedza o przeciwniku. Informacja jest kluczem do
zwycięstwa.
Nadal patrzyłam na Nekomatę z
niezrozumieniem. Co mi po informacjach, jeżeli nie umiem walczyć?
-Często gdy siły
przeciwników są nierówne, szalę zwycięstwa przechyla wiedza. Poznaj wroga, jego
słabe i mocne strony , jego przyzwyczajenia i styl. To da ci możliwość
przewidzenia jego ruchu podczas walki. Czy zastanawiałaś się w ogóle, dlaczego
tu jesteś? Dlaczego cię nie zabili przy pierwszej okazji, tylko wciągnęli do
organizacji?
-No w sumie to nie miałam jeszcze okazji... – Demon
prychnął z pogardą.
-Nie wiesz, może
lepiej byłoby stąd uciec i żyć, ukrywając się. Ale ty jesteś słaba, wyobrażasz
sobie, że się tu zadomowisz. Że mordercy zaakceptują cię jak rodzina.
-Nie prawda.
– Jego słowa były gorzkie, przynosiły zażenowanie i wstyd.
-Pierwsze, o czym
powinnaś pomyśleć to to, dlaczego pozwolili ci żyć, mimo iż zadaniem ich jest
zabijanie takich jak ty. Jednak ty wolałaś przejmować się tym, czy cię zaakceptują.
Głupia.
-Mówisz tak, jakbyś pozjadał wszystkie rozumy. Jestem
człowiekiem, a nie nieczułą maszyną. Potrzebuję czasu na otrząśniecie się i
przystosowanie do sytuacji.
-Nie wiesz, czy masz
ten czas. Nie sprawdziłaś tego i możesz boleśnie pożałować swojego
postępowania. Podczas walki, jeżeli nie masz informacji o przeciwniku, jesteś
bezbronna. Wtedy przeżywa ten, który jest bardziej spostrzegawczy i łatwiej się
przystosowuje.
Martwo wpatrywałam
się w sufit, trawiąc słowa Nibiego. Miał rację. Przecież ja nie miałam
zielonego pojęcia o tym, co tu się działo. Jedyne, co wiedziałam, to drobne
informacje o stylu walki dwóch członków Brzasku, zdobyte podczas obserwacji.
Jednak nie dawało mi to zbyt wiele. Może faktycznie powinnam zacząć zbierać
informacje na wypadek, gdym kiedykolwiek musiała z nimi walczyć o życie.
-No już wstawaj,
dziewucho. Jeszcze tu zaśniesz i nie będziesz w stanie odbyć jutrzejszego
treningu. Idź już!
Bardzo dziwne
uczucie. Wychodzę z sali, żegnam się z Nibim i on znika. Traktuję go tak,
jakbym go opuszczała, jakbyśmy rozdzielali się do jutrzejszego spotkania, ale
przecież on jest cały czas przymnie. To takie nienaturalne, do tak wielu rzeczy
muszę się przyzwyczaić.
Całe szczęście
zaszczyt gotowania dla całej organizacji ominął mnie. Hidan wrócił z serii
morderczych misji i jako dalszą część kary lider zarządził, że przez tydzień to
on będzie robił obiady. Nie udało mi się załapać na posiłek, trenowałam wtedy,
ale przynajmniej nie musiałam się od tego treningu odrywać. Weszłam do ciasnej
wspólnej kuchni, musiałam odreagować. A najlepszym sposobem na relaks była
herbata. Byłam też głodna, jak wilk. W końcu nie jadłam nic od wieczora dnia
poprzedniego, mój żołądek miał prawo upomnieć się o swoje. Pomieszczenie było
już okupowane. Na jednym z krzeseł siedział blondyn. Zerknęłam na niego z
nadmiernym zainteresowaniem. Jadł kanapkę. Nie zaszczycił mnie spojrzeniem,
choć może tego nie zauważyłam. Jego rozpuszczone włosy koloru słomy
przysłaniały mu twarz, przez co nie byłam w stanie uchwycić toru jego źrenic. Dobra
Nekomata miał rację, potrzebuję informacji. Zacznę od tego tu. W końcu to zanim
przylazłam do tej cholernej organizacji i tak naprawdę bardzo zależało mi na
wyciągnięciu czegoś od niego. Szybko wyciągnęłam z górnej szafki obskurny obity
z jednej strony imbryk do herbaty i zalałam w nim napar. Zielone patyczki
unosiły się w gorącej wodzi. Przeszukałam jeszcze kilka półek w poszukiwaniu
kubków.
-Zalałam herbatę, chcesz może trochę? – Blondyn drgnął i
odwrócił głowę. Patrzył na mnie tak, jakby nie wiedział czy to do niego
mówiłam. – To jak? – Podniosłam kubek do góry, by dać mu sygnał niewerbalny.
Chłopak wydał z siebie nieartykułowany dźwięk i wskazał na pełną buzię, po czym kiwnął głową wyrażając chęć skorzystania z
propozycji. Zachichotałam widząc jego wypchane po chomiczemu poliki.
Usiadłam na
przeciwko niego. Nadal jadł, więc się nie odzywał. Nie wiedziałam, jak
rozpocząć rozmowę. Chciałam go wypytać o parę spraw, ale co niby mam
powiedzieć? Może warto przeprosić? Tak, to chyba będzie najprostsza droga. Przeprosiny
są zawsze jakoś lepiej odbierane.
-Emmm... – Zaczęłam niezręcznie. – Wiesz, chciałam cię
przeprosić. – Rzucił mi spojrzenie pełne niezrozumienia. – Na pewno miałeś
jakieś nieprzyjemności z tytułu, że się za tobą tu przybłąkałam.
-Aaa. No cóż usłyszałem kilka niemiłych słów od lidera, ale
na tym się skończyło, więc nie masz za, co przepraszać.
-Ale chyba należą ci się wyjaśnienia, dlaczego cię
śledziłam.
-Nie, wcale nie. – Powiedział szybko. Miałam wrażenie, że
jak najszybciej chce zakończyć tę rozmowę.
-Miałam takie wrażenie... to głupie, ale czy my się nie
znaliśmy wcześniej? Przyszłam tu dlatego, że chciałam się tego dowiedzieć. Ja
nie pamiętam swojej przeszłości i staram się teraz znaleźć coś lub kogoś, kto
byłby w stanie mi pomóc. – Przyglądałam mu się z nadzieją. Szukałam oznak w
mimice twarzy, drgającego mięśnia, który oznaczałby, że jest coś na rzeczy,
wymownego spojrzenia lub czegoś równie znaczącego. Na próżno. W chabrowych
oczach Deidary nie było śladu niczego, co mogłoby podsycić płomień mojej
nadziei. Czyli jednak na własne życzenie wpakowałam się w bagno, z którego i
tak nie wyciągnę żadnych korzyści.
-Masz rację, to głupie.
Deidara wstał od
stołu, odstawił swoje naczynia do zlewu i wyszedł, zostawiając mnie samą ze
swoją bezradnością.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz